wtorek, 11 sierpnia 2009

finski splin

Ellias Pauliamakki podrozowal do Budapesztu. Pewna czesc jego podrozy wiedzie przez SOR mojego szpitala. Ellias budzi sie na potwornym kacu a przy jego lozeczku stoje ja. Co to za miasto - na usta cisnie mi sie odpowiedz jak z Jarmuscha - Helsinki ale byloby to nie na miejscu. Na pewno nie jestesmy w Kansas. Ellias tlumaczy metnie ze jechal i wlasciwie zaczal pic 3 dni temu w czwartek. Jest poniedzialek. Ellias zgubil 2 dni. Oprocz tego zgubil tez paszport, karty kredytowe, pieniadze.
- Doktorze jak moge sie dostac stad do K.? pyta mnie szeptem. Jestes w K. odpowiadam. Zaczynamy razem drazyc i Ellias przypomina sobie, ze jego dziewczyna przewidujac potencjalny rozwoj wypadkow zapisala mu na udzie swoj numer niezmywalnym mazakiem. Dzwonie wiec do Helsinek, Ikke w Helsinkach dzwoni do tamtejszego MSZ, MSZ dzwoni do ambasady, ambasada do organizatora wycieczki a organizator wycieczki nieco zdziwiony do Elliasa informujac go ze mieszka w K. od 2 dni i ze jego rzeczy sa w hotelu w ktorym nocowal przez ostatnie 2 noce. Ellias wychodzac mowi mi ze stare finskie przyslowie glosi - jesli cos moze pojsc zle to na pewno pojdzie gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz