sobota, 28 czerwca 2014

I am back

Pochylam się nad młodą Niemką, która rozbiła sobie brodę na longboardzie. Krwawi i ryczy. Co ryczy tłumaczy jej sympatyczny mąż. Para z Hamburga, po wyglądzie nie można wykluczyć, że znają Fritzów od Fritz Koli. Mają fajne buty, fajne tatuażę, fajne longboardy i wogóle są fajni. Albo tak mi się może tylko wydaje ponieważ jest wpół do czwartej w nocy, a oni są miłą odmianą w hordzie zombi, która napiera na drzwi SOR od czasu objęcia przeze mnie dyżuru, W związku z tym włącza mi się nastrój krotochwilny. Odklejam jej przekapujący już krwią plaster i na widok ziejącej na jej podbródku rany mówię wesolutko - Dobrze, że już masz męża. Żart nie zostaje przyjęty aplauzem. A przecież mogłem jej powiedzieć tak jak pani kilka dni wcześniej, że na przyszłość skoro wie, że ma tendencję do nieopanowanego ryku to proponuję jej przed urazami malować się maskarą wodoodporną.
Ten krótki wpis ma na celu tylko dwie rzeczy - po pierwsze wróciłem do pracy na SOR. Po drugie moje poczucie humoru nadal niebezpiecznie oscyluje w okolicy haniebnego zimnego skurwysyństwa.
Mówiłem, że wrócę.