wtorek, 21 czerwca 2011

Jest nas więcej

Dziewczyny i chłopaki (jeśli istnieją) też walczą z Babilonem. Zajrzyjcie tutaj.

niedziela, 12 czerwca 2011

Święty Franciszek z miasta R.

Wspominałem o końcu świata związanym z obchodami miasta S. Wspominałem też o mieście R. wobec którego miasto S. i jego żonglujący maczetami mieszkańcy są niczym Hugo Bader w porównaniu do W.C. Wczoraj więc były obchody dni miasta R. SOR nasz zaroił się od różnorakich trolli, który wypełzły spod mostów.
Jednym z nich był pan Adaś, który połamał sobie obie nogi. Pan Adaś miał taką stulejkę (co nie przeszkodziło mu w spłodzeniu dwójki dzieci), że nie wchodził mu w siura nawet dziecięcy cewnik. Ponieważ obrzezanie nie wchodzi w skłąd usług świadczonych na ostrym dyżurze dostał do sikania kaczkę

- Proszę panie Adamie, to kaczka

- Cześć kaczka. Jestem Adaś

czwartek, 9 czerwca 2011

Babilońska kumulacja

Przyjeżdża karetka z pacjentem w ciężkim stanie, po poważnym urazie. W każdym razie przez telefon. W bezpośrednim kontakcie jest trochę inaczej. Badam pana i oprócz siniaka pod okiem i cech odwodnienia nic u niego nie znajduje. Jest też ewidentnym methheadem. Pachnie oczywiście fiołkami. W kontakcie dość słabym. Pan przywieziony jest przez dość wymęczony patrol Policji, bez słowa dają mu dołączony do pana plik papierów, z których wyczytuję taką oto historię.
Pan dwa dni wcześniej dostał strzała i padł. Wezwany na pomoc patrol Policji stwierdził, że Pan jest przez nich poszukiwany i go aresztował. Jako tezetwu zatrzymanego zawiózł go do pewnego szpitala. Tam napisano, że pan co prawda nie musi u nich przebywać, ale musi pojechać na chirurgię szczękowo-twarzową. Tam Pana przyjęto i napisano, że Pan nie musi u nich przebywać, ale musi koniecznie pojechać na toksykologię. Tam stwierdzono, że Pan nie musi u nich przebywać, ale musi wrócić do pierwszego szpitala w którym był, gdzie jak się domyślacie napisano, że Pan nie musi u nich przebywać, ale musi pojechać do szpitala więziennego. Pan pojechał do szpitala więziennego, ale tam go nie przyjęto bo jest w zbyt ciężkim stanie ma ciśnienie 80/40 i jest po ciężkim zagrażającym życiu urazie czaszkowo-móżgowym i został wysłany do nas. Wszystko to zajęło dwa dni. Zmierzyłem raz jeszcze ciśnienie i nadal nie chciało być niższe niż 120/80. Popatrzyliśmy na siebie z doktorem G. (nie z tych). Ja powiedziałem, że w zasadzie jak dla mnie (chirurg urazowy) to pan może iść do więzienia, ale że on taki dziwny jest. Trochę niemrawy, trochę szarawy, trochę bólowy. W zasadzie wszystko to można by zrzucić na metheadowość, ale też na kilka tysięcy innych chorób. Zrobiliśmy więc dwa badania, których w trakcie jego peregrynacji nikt mu nie zrobił i okazało się, że przez te dwa dni nikt mu też najprawdopodobniej nie dał pić. Daliśmy więc panu dwie kroplówki i zadzwoniliśmy po internistę. Internista przyszedł i powiedział, że pan oczywiście wymaga leczenia ale nie u niego na oddziale. Ja wpisałem, że jeśli pan nie wymaga leczenia to z mojego punktu widzenia może iść do aresztu. Internista widząc taki wpis napisał, że wymaga leczenia internistycznego ale najlepiej w innym szpitalu - czyli więziennym z którego przyjechał. Przyjechała karetka pana zapakowano. Nie dalej po godzinie wrócił z adnotacją pana doktora ze szpitala więziennego (zbudowanego dodam za grube miliony) że tamten szpital to tak naprawdę nie służy do leczenia ludzi i on go zamyka po 1500 (w domyśle kładzie się spać i leczenie więźniów nie leży mu na sercu). Internista powiedział, że metheada nie przyjmie i pan leżał sobie do rana. W międzyczasie Policja stwierdziła, że tak ciężko chorego pana nie zamknie i zwolniła go z aresztu. Tymczasem pan do rana nawodnił się i w zasadzie wyzdrowiał na tyle, że mógłby pójść do domu gdyby nie fakt, że dosłownie dwie godziny wcześniej został zwolniony z aresztu z powodu bardzo złego stanu zdrowia. Czas sobie tykał, aż dotykał do godziny kiedy powoli ordynatorzy zaczęli zbierać się do domu i okazało się że pan zaraz spędzi 3 dobę w tak zwanym pomiędzy. Problem polegał tylko na tym, że interniści własnymi rękami napisali że trzeba go hospitalizować z powodów internistycznych, a nadal w papierach jak belka w oku tkwił mój wpis, że pan nie ma obrażeń kwalifikujących do hospitalizacji z powodów urazowych. Wysłuchałem więc kilku różnych teorii odtwarzających związek skutkowo-przyczynowy pomiędzy siniakiem, a odwodnieniem, z których najciekawsza wydawała mi się koncpecja, że w czasie uderzenia stłuczeniu uległ mięsień okrężny oka (grubości około 2 mm) i uwalniającą się z niego mioglobina zatkała panu nerki doprowadzając do ich niewydolności. Pośmiałem się, pośmiałem, a później zapytałem jej autora czy a/wogóle pana zbadał czy też nie bo pacjent jest metheadem i śmierdzi b/ czy mógłby okazać mi swój dyplom lekarski bo głoszone przez niego teorie sugerować mogą, że zrobił go on-line w jednym z wyspiarskich państewek Karaibów, które to pytania doprowadziły do dalszej eskalacji. W końcu dnia trzeciego pan wylądował w szpitalu i farsa się skończyła.

czwartek, 2 czerwca 2011

Moi poprzednicy

Otrzymałem okólnik. Wprost z dworców Babilonu. Właściwie to panujące nam bóstwo solarne potocznie zwane ordynatorem rzuciło mi go na stół mówiąc 'Ogarnij to'. Rzecz dotyczy zmian semantycznych. I tak w związku z wprowadzeniem rozliczeń według JGP czyli jednolitych grup pacjentów dla świadczeniodawców w rodzaju (cały czas obficie cytuję syntaks wprost z okólnika) SPEJALISTYCZNA OPIEKA AMBULATORYJNA system rozliczeń zostaje przemianowany na KOMPLEKSOWĄ AMBULATORYJNĄ OPIEKĘ SPECJALISTYCZNĄ. W skrócie KAOS!!! Hell, yeah! I kto mówił że agenci Babilonu nie mają poczucia humoru. Gdy już się pośmiałem i z westchnieniem wgłębiłem się w okólnik składający się z siedmiu niezależnych dyrektyw, pomyślałem, że w chaoskampf mam godnych poprzedników. Baal Hadad (który stał się później Baal Zebub) vs Yam; Marduk vs Tiamat; Jahwe (kto powiedział Jahwe?) vs Lewiatan; Zeus vs Tyfon. Dr Benway vs NFZ.

Legalize it?

ONZ wyprodukował kolejny zwitek papieru, któy odbił się szerokim echem po całym świecie (a już na pewno wśród wielu bezpośrednio zainteresowanych tematem moich przyjaciół), dotyczący polityki narkotykowej. Zaczyna się on tak: 'The global war on drugs has failed, with devastating consequences for individuals and societies around the world [...] Our principles and recommendations can be summarized as follows:
End the criminalization, marginalization
and stigmatization of people who use drugs but who do no harm to others. Challenge rather than reinforce common misconceptions about drug markets, drug use and
drug dependence.
Encourage experimentation by governments with models of legal regulation of drugs to undermine the power of organized crime and safeguard the health and security of their citizens.'
Ponieważ ONZ nie wierzę jak psu to przecierałem oczy ze zdumienia, póki nie obudził się we mnie adwokat diabła. Jaki interes w takim stwierdzeniu ma ONZ ta najbardziej wyrazista agenda Babilonu?
Środki zmieniające świadomość mają potencjalnie olbrzymi potencjał wywoływania społecznych zmian i ich ciągła kryminalizacja jest w naoczny sposób absurdem. Zamiast czynić więc ich używanie przestępstwem należy uczynić je chorobą. Medycyna jest bowiem najmiększym narzędziem opresji. Od czerwca 2011 będziemy więc mogli śpiewać jak w piosence Apteki 'Jestem': Jestem, jestem i chodzę po ulicach. Nie jestem zły. Jestem chory psychicznie'

Pełen tekst raportu można znaleźć tutaj.

A jak komuś się nie chce czytać to zawsze może posłuchać Apteki.