piątek, 27 lutego 2009
W swiatecznym nastroju
Pan M mysli ze sa swieta. Nie dopytalem czy chodzi o Wielkanoc czy Boze Narodzenie. W kazdym razie dostal wtedy spadek i zaczal to radosne wydarzenie opijac. Dzis sie obudzil i zanim sie napil dotarlo do niego ze mu nozka sterczy pod jakims dziwnym katem. Z tego tez powodu postanowil do nas zajrzec ale raczej nie zgadza sie na operacje, niewazne ze jest podwichniecie i ukrwienie na obwodzie dziala slabo lub wcale. Pan M wolalby raczej wrocic do radosnego stanu upojenia, a na razie zaczynaja mu sie trzasc rece, zaczyna mu drzec glos, zaczyna widziec male zwierzeta. Robimy sie elokwentni i opowiadamy panu M jak wygladac bedzie jego noga juz niedlugo az w koncu sie poddaje podpisuje chce to miec juz za soba. Nastawiamy skrecamy, noga dziala, pan M plucze sie z alkoholu, przeganiamy male zwierzeta za pomoca Clomethiazolu i pan M wychodzi po kilku dniach trzezwy bez delirium z pelnym kontem bankowym. Oto jak pospolite zlamanie kostek z podwichnieciem moze uratowac zycie ludzkie. Na kilka dni przynajmniej bo pan M nie wraca na kontrole i znika w czelusci drop-out'u z leczenia. Heil Eris!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz