czwartek, 11 sierpnia 2011

Władczyni Much

'Jack held the head and jammed the soft throat down on the pointed end of the stick which pierced through into the mouth. He stood back and the head hung there, a little blood dribbling down the stick.
Instinctively the boys drew back too; and the forest was very still. They listened, and the loudest noise was the buzzing of the flies over the spilled guts.'

Dzwoni zaniepokojona pani - jej podopieczna ma się zgłosić na kontrolę jutro. Ale dziś opatrunek jest jakiś taki brudny i nieładnie pachnie. Mają przyjść do 12 ale spoźniają się 2 godziny. Pół godziny zajmuje im znalezienie windy.
Pani ma focha i nie chce się położyć na wózku. Pani wie lepiej, strofuje pielęgniarki. Bandaże są bure, szarobrunatne, w kolorze brudnej krwi. Czuję zapach ichoru - to jedna z tych nazw, których nie zapomina się z zajęć patomorfologii. Tak jak skrofułów czyli zołz. Ichor, który nie ma w sobie nic homeryckiego. Smród farmy lisów, stosów odartych ze skóry trucheł. Odchylam kawałek plastra i coś spod niego ucieka. Zdejmuję opatrunek. Smród staje się cielesny. Salowa wymiotuje do zlewu. Spod zesztywniałych od zgniłego wysięku bandaży wychodzi cyberpunkowy horror - stalowa rama Ilizarowa rozpięta na lakunach zdziczałego mięsa, obleziona larwami much, zlepkami pełzających białych robaków, które rozpierzchają się uciekając przed światłem w wydrążone w szarym zdechłym mięsie korytarze. Zaraz jednak zbijają się w pleń, hufcowym robakiem zaplatają się wokół stalowych grotów i wyłażą bezwstydnie na powierzchnię gnijącej nogi.
Wybucha kakofonia wzajemnych oskarżeń - brat pani krzyczy, że uny co im zapisała dom się mieli się panią zająć. Opiekunka płacze, że ona nie wiedziała, że ona nie chciała. Pani mówi, że u niej w domu panuje nieskazitelna czystość. Później przyznaje, że może drapała się pod opatrunkiem bo ją uwierał.
Larwy rozbiegają się po podłodze.

'Stos świńskich bebechów przemienił się w czarną plamę much, które bzyczały jak piła. Po chwili muchy znalazły Simona. Nażarte siadały przy strużkach potu i piły. Łaskotały go w nozdrza, wyprawiały harce na udach. Były czarne, zielonkawe i nieprzeliczone; a przed Simonem stał na kiju Władca Much i uśmiechał się. W końcu Simon nie wytrzymał i spojrzał na niego; zobaczył białe zęby, przymglone oczy, krew – i to odwieczne, nieuniknione rozpoznanie przykuło jego wzrok.' - W. Golding "Władca Much"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz