tag:blogger.com,1999:blog-53304858480627379972024-02-19T08:58:10.882+01:00Dr Benway vs Babilon NFZMniej lub bardziej regularne doniesienia z pierwszej linii medycznego frontu - odzialu chirurgii urazowej niemalego szpitala w pewnym niemalym miescie. 23!Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.comBlogger115125tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-1702496594231420062016-02-26T19:28:00.000+01:002016-02-26T19:28:59.864+01:00Z historii cyfryzacji medycyny polskiej<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Kilka lat temu NFZ podjął próbę wymuszenia na lekarzach podpisania umowy dotyczącej wypisywania leków refundowanych. Niektórzy ją podpisali, niektórzy nie. Ci drudzy dlatego, że umowa była nieco niekorzystna - na przykład za złe wstawienie przecinka na recepcie groziła kara grzywny w wysokości 200 PLN. Kary mogły się kumulować, a ponieważ miałem na próbnej maturze 51 błędów interpunkcyjnych wolałem więc nie ryzykować i umowy nie podpisałem.<br />
Na początku tego roku NFZ wycofał się że swoich zapędów edukacyjnych i postanowił udostępnić możliwość wystawiania recept refundowanych wszystkim lekarzom.<br />
Od stycznia w tym celu wystarczy zgłosić się do NFZ po pulę numerów recept. A że jesteśmy już grubo w XXIw proces ten odbywa się! CYFROWO.<br />
No prawie. CYFROWO ściągnąłem więc wniosek o numery recept (a właściwie o cyfrowy dostęp do cyfrowego portalu świadczeniodawcy). Wniosek miał 5 stron i 3 strony instrukcji. M.in. Musiałem wpisać tam numery kodów nadane placówce, w któreh chcę wystawiać recepty przez NFZ. Dokładnie rzecz biorąc jego część VII i VIII Zapytany o nie kierownik placówki nieco zbladł i powiedział, że nie zna. Żebym najlepiej zapytał w nfz. Nie dałem się łatwo zbyć i w końcu po kilku nerwowych telefonach siódma i ósma cześć kodu została przysłana do placówki z tezetwu centrali w stolicy.<br />
Dziarsko uzupełniłem wniosrk i ruszyłem go złożyć. Na miejscu bardzo miła pani pochwaliła mnie, że go tak ładnie wypełniłem po czym zapytała czy wpisałem e/w placówkę do erpewudeel? Nie wpisałem, bo nie wiedziałem co to jest. Pani wyjaśniła, że jest to CYFROWY Rejestr podmiotów Wykonujących Działalność leczniczą, w którym wpisana jest moja praktyka i w tym wpisie mojej praktyki musi być wpisana placówka, w której chcę wystawiać refundowane recepty. No i że oczywiście mogę to zrobić cyfrowo.<br />
Powiedziałem, że już wyjąłem telefon i zacząłem klikać. Wpisu tego można dokonać tylko cyfrowo, składając najpierw wniosek o dostęp do ksiąg za pomocą elektronicznego profilu zaufanego epuap (pozdro dla kumatych!) Piece of cake. Taki profil mam, więc klik klik i zaraz przy pani ogarnę cyfrowo całość problemu. Przy trzecim kliku okazało się że ów profil wygada po 3 latach (również jeśli się go używa) Moje trzy lata minęły tydzień wcześniej. Nic to krzyknąłem do pani pędzę i uruchamiam go znów (bo wniosek składa się cyfrowo ale trzeba jeszcze go uwierzytelnić niecyfrowo. Popędziłem więc do najbliższej placówki gdzie to się robi. Pani życzyła powodzenia i jakby nie dowierzając moim zapewnieniom, że będę za chwilę dała mi swój telefon, żebym zadzwonił jak już wszystko załatwię.<br />
Wpadłem do ZUS wziąłem kwitek kolejkowy i stając w kolejce zacząłe m wypełniać CYFROWO wniosek na komórce. Tylko, że wersja mobilna epuap nie działa. Na urządzeniu mobilnym zrobić się tego nie da. Nic to! Zrobię w okienku. W okienku pani powiedziała że ona nie może tego zrobić bo to się robi cyfrowo. Czy mógłbym skorzystać w takim razie z jej komputera? Odpowiedź znacie.<br />
Popędziłem więc w poszukiwaniu stacjonarnego komputera zarejestrowałem profil i triumfalnie wróciłem do ZUS. Tyle tylko, że była 1505 urząd był zamknięty. Podobnie jak każde inne miejsce w moim niemałym mieście.<br />
Następnego dnia wróciłem do działań z mniejszym animuszem. Profil potwirrdziłem cyfrowo złożyłem wniosek o dostęp do ksiąg i wysłałem wniosrk o fopisanie tam w/w placówki. Do wniosku należało dołączyć załączniki. Trzy. Ja wysłałem z dwoma, ale zaraz po wysłaniu wyłapałem swój błąd i chciałem dołączyć trzeci. Tylko że było to niemożliwe. Zacząłem szukać kontaktu z kimś po drugiej stronie. Opcji kontaktu nie było. Zapadła cisza, która trwała kilka dni.<br />
Po tym czasie otrzymałem informację, że wniosek został odrzucony że względów formalnych (czyli surprise! Brak załącznika) i mogłem złożyć go jeszcze raz z kompletem dokumentów. Następnego dnia placówkę wpisano, a ja w potulniejszym nastroju zadzwoniłem do miłej pani z nfz, że już. Pani się zainteresowała czemu to mi tyle zajęło. Opowiedziałem pani historię tak jak Wam ją opowiadam. Pani powiedziała, że jestem bardzo cierpliwą osobą. Po czym dodała, że mi się ta cierpliwość przyda poniważ tak się akurat składa, że przez te kilka dni cała procedura pozyskiwania numerów się zmieniła i muszę zacząć od złożenia nowego wniosku.<br />
Krew uderzyła mi do głowy. Poczułem jak rozpala się we mnie szał. Jak najplugawsze słowa zbierają mi się na języku.<br />
Odczekałem chwilę uspokoiłem się i najnormalniejszym w świecie tonem zapytałem czy wniosek mogę wypełnić CYFROWO, na co pani się roześmiała i powiedziała, że to hył oczywiście żart.<br />
I mówię tu szczerze i bez ironii. Obyśmy mieli więcej takich urzędników jak ta pani bo bez tej puenty nie wiem czy byłaby to zabawna opowieść.<br />
<br /></div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-26291575174705492392015-12-08T18:23:00.003+01:002015-12-08T18:23:56.472+01:00Chichot oka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
3:23. Budzę się z niespokojnej drzemki. Śnią mi się sponiewierane zwłoki ofiary wypadku, które trzymają mnie w stalowym uścisku, gdy próbuję je płaczliwie badać(?). Idę skonfudowany do sali przejściowej (odpowiednika dantejskiego piekła), która tymczasem się zapełniła, nowymi nieznanymi mi mieszkańcami. Mężczyzna z rozpłatanym czołem tarza się w kałuży wymiocin, twarz ma w tatuażu własnej zaschniętej krwi, skrzepnięta maska pęka, gdy wykrzywia twarz krzycząc - 'tak się bawi, tak się bawi...' ale kto nie wiem, bo urywa i rozgląda się wzrokiem kapitana Willarda wyruszającego na ostatnią misję. Znaleziony w zdemolowanym hotelowym pokoju czołgał się po dywanie stuzłotówek i okruchów butelek soplicy. Teraz zamilkł bo jego okrzyki zagłuszać zaczęła zdemenciała zostawiona na pastwę losu dziewięćdziesięcioletnia babuleńka, zdolna powtarzać już tylko narastającym jak rozszalałe tropikalne cykady głosem:<br />
<br />
<span class="pc">Zawitaj Pani świata, niebieska Królowa,<br />
Witaj, Panno nad panny, gwiazdo porankowa!<br />
Zawitaj, pełna łaski, prześliczna światłości,<br />
Pani, na pomoc świata śpiesz się, zbaw nas z złości!<br />
Ciebie Monarcha wieczny od wieków swojemu,<br />
Za Matkę obrał Słowu Jednorodzonemu;<br />
Przez które ziemi okrąg i nieba ogniste,<br />
I powietrze i wody stworzył przeźroczyste,<br />
Ciebie, Oblubienicę przyozdobił sobie,<br />
Bo przestępstwo Adama nie ma prawa w Tobie.</span><br />
<br />
<span class="pc">na przemian z nieartykułowanym rzężeniem</span><br />
<br />
<span class="pc">Zalega cisza bo staruszce braknie tchu i wtedy rozlega się donośny kaszel leżącego pod ścianą gruźlika:</span><br />
<span class="pc">"Khy Khy Kurwa khy khy khy cicho khy kurwy khy"</span><br />
<span class="pc"><br /></span>
<span class="pc">I we wtórze tego kaszlu podchodzę do pana, do którego mnie obudzono, który rzyga krwią i któremu muszę na tę okazję włożyć palec w pupę. Pan opuszcza spodnie, a znad jego odbytu spogląda na mnie prosto z opowiadań Bataille'a wydrapane długopisowym tatuażem oko, więzienną sztuką wydziarane tak filuternie, że zdaje się do mnie mrugać zalotnie zanosząc się chichotem nad nocnymi hałasami.</span></div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-7281960398692766662014-12-15T09:33:00.002+01:002014-12-15T09:34:00.725+01:00Demokracja<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
W noc sobotnią zanikają podziały, pijani są wszyscy młode dziewczyny w koronkowych różowych sukienkach zasranych rzadką popuszczaną w upojeniu kupą, starsi panowie w tużurkach, robionych na drutach krawatach, mieszkańcy dworców, odrażające kobiety z opuchniętymi twarzami, prawnicy, niechlujni studenci, ludzie w brudnych skarpetkach, w czystych ubraniach, wykwintne starsze kobiety ze zwisającymi głowami w jedwabnych kostiumach uwalanych wymiocinami. Alkohol scala w sobotę nasze społeczeństwo, zrównuje podziały, podnosi społeczne zaufanie bo ci wszyscy piajni z rozbitymi głowami, odrapanymi twarzami, uszami odętymi od przyjacielskich pijackich razów fraternizują się na łóżkach odsuwają zasłonki boksów pławią się w atmosferze sobotniej nocy, nie przeszkadza im zapach sfermentowanego alkoholu. Czegokolwiek bowiem się nie pije i niezależnie od tego w jaki sposób się pije, na końcu smród jest różnoraki, ale zawsze nieadekwatny do człowieka i do gatunku alkoholu , zaskakujący w jakiś sposób, kwaśny słodki gorzki, ciepły, żółty lepki czy korzenny.<br />
Ale sobota mija i demokracja wódki nabiera innego odcienia, w niedzielę po kościele, w którym kończy się narodowe pijaństwo klinem boskiej krwi spływa wyrzut i potrzeba pokuty i zaczynają do szpitala docierać ci, którzy nie mogą już pić, nie chcą pić pieniędzy im już nie starcza. Tych łączy inna demokracja, agora szarego potu, kolektyw wstydliwie ukrywanych drżeń, które przeradzają się w drgawki, twarze wykrzywione obrazami, których nikt nie chce z nimi dzielić, falujących zaburzeń w kącie pola widzenia, które łagodnie nazywa się myszkami, choć są to bardziej stworzenia wprost z umysłu pisarza z Providence. Proszą więc, żeby wieźć ich leczyć, żeby odwykać, nie powtarzać niedzieli pod wulkanem, odtruwać z substancji która spina ich neuralne sieci w epileptyczne oscylatory. Ci którzy już to przeżywali łapią mnie w przejściu, ściskają za dłoń a ja na chwilę zastrzykiem wyłączam wspólnotę rozedrgania.<br />
Taką to przyjąłem weekendową komunię, a teraz nie mogę zmyć z siebie jej zapachu, choć nie wiem jak długo szorowałbym się pod prysznicem.</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-9257690696479550322014-10-22T23:23:00.003+02:002014-10-22T23:50:12.644+02:00Wykluczam<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="margin-bottom: 0in;">
Zaczyna się to tak. Ktoś podchodzi z
kartą w ręce i mówi: "A ten słuchaj od 2 miesięcy z tym
chodzi. A teraz przyszedł o 1 w nocy, żeby coś z tym zrobić."
Więc zmieniasz zieloną kreskę (do zaopatrzenia w przeciągu 12 h)
na niebieską (do zaopatrzenia w wolnej chwili, której przecież na
SOR nie ma nigdy).</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Chodzisz później po korytarzu i wiesz
który to jest bo od niego najbardziej śmierdzi, bo jest bezdomny,
bo się poci, czekasz czekasz a on nie chce odejść. Ktoś mówi, że
przecież on sobie na zmianę opatrunku tu przyszedł a z tym starym
chodzi już od dwóch miesięcy co jeszcze cię bardziej oburza i
mijasz go patrząc na niego z coraz większą pogardą</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Wreszcie ktoś mówi, że on nie
pójdzie, a śmierdzi na korytarzu i żeby go już wypierdolić.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Pytasz go więc czego tu chce i okazuje
się, że nie od dwóch miesięcy tylko od dwóch tygodni. Że nie
przyszedł zmienić opatrunku bo opatrunek zmienia codziennie, tylko
przyszedł bo mimo tego że się stara, że chodzi do sióstr z nogi
leci żywa krew, że się boi.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Odwijasz foliowe torebki, odwijasz
brudne onuce, wszystko jest mokre bo on ma tylko jedną parę butów
i zawinięta w bandaże noga się tam nie mieści, chodzi więc po
mieście a bandaże nasiąkają wodą noga się maceruje i gdy to
odwijasz w środku jest dzikie mięso, zgnilizna ropa.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
On tej nogi nie czuje, bo 12 lat temu
kiedy był jeszcze królem życia spadł z rusztowania w Stanach i
wszystkie pieniądze wydał na operację kręgosłupa i od tamtego
czasu ma już tylko tyle siły żeby podążać w dół, żeby
stracić wszystkie pieniądze, całą rodzinę, dom, wszystko po
kolei. Wszystko mu się udaje stracić, a przecież ma dopiero 36 lat.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Wiesz, że trzeba mu tą nogę uciąć
i dzwonisz po kolegów z oddziału, a oni umywają ręce. I z
następnego też. Na trzeci nie dzwonisz bo wiesz, że też umyją.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Nie masz siły, żeby się o niego bić.
A tej siły nie dodaje ci świadomość, że on nie ma żadnej siły,
że już jest wykluczony, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się
pogodzić z tym, że go stąd wyrzucają i się do tego dołączyć.
Wykluczasz go ze swojej głowy, wykluczasz wypisujesz bo za nim jest
już długa kolejka następnych, a noc się jeszcze nie skończyła.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Patrzysz jak wychodzi i dochodzi do
ciebie, ze to nie musiało być rusztowanie, tylko wypadek
samochodowy. I to nie musiał być on, tylko ty.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
I budzisz się rano i pojawia się
pomysł jak mu pomóc. Ale jego już nie ma. Nigdy go już nie
znajdziesz. Co wykluczyłeś pozostanie wykluczone. A to że ty jesteś po tej stronie i to ty możesz wykluczać jest czystym przypadkiem</div>
</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-72145014414860642422014-06-28T22:55:00.002+02:002014-06-28T22:57:09.192+02:00I am back<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Pochylam się nad młodą Niemką, która rozbiła sobie brodę na longboardzie. Krwawi i ryczy. Co ryczy tłumaczy jej sympatyczny mąż. Para z Hamburga, po wyglądzie nie można wykluczyć, że znają Fritzów od Fritz Koli. Mają fajne buty, fajne tatuażę, fajne longboardy i wogóle są fajni. Albo tak mi się może tylko wydaje ponieważ jest wpół do czwartej w nocy, a oni są miłą odmianą w hordzie zombi, która napiera na drzwi SOR od czasu objęcia przeze mnie dyżuru, W związku z tym włącza mi się nastrój krotochwilny. Odklejam jej przekapujący już krwią plaster i na widok ziejącej na jej podbródku rany mówię wesolutko - Dobrze, że już masz męża. Żart nie zostaje przyjęty aplauzem. A przecież mogłem jej powiedzieć tak jak pani kilka dni wcześniej, że na przyszłość skoro wie, że ma tendencję do nieopanowanego ryku to proponuję jej przed urazami malować się maskarą wodoodporną.<br />
Ten krótki wpis ma na celu tylko dwie rzeczy - po pierwsze wróciłem do pracy na SOR. Po drugie moje poczucie humoru nadal niebezpiecznie oscyluje w okolicy haniebnego zimnego skurwysyństwa.<br />
Mówiłem, że wrócę.</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-6554808653286064512013-08-16T18:24:00.001+02:002013-08-16T18:25:48.799+02:00Ale to nie byłem ja.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Ja mało piję:<br />
<br />
<h1 class="bigHeadline jknav" id="theHeadline">
<a href="http://boingboing.net/2013/08/13/russia-surgeon-busted-for-ste.html">Russia: surgeon busted for stealing heroin from drug mule's stomach</a></h1>
</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-82106197432764628922013-06-10T23:45:00.001+02:002013-06-10T23:50:34.266+02:00Dr Benway vs Babilon (po prostu)<div class="firstHeading" id="firstHeading" lang="pl">
Rzecz dzieje się na barykadach w<span dir="auto"> Dolmabahçe. Istambuł 3 czerwca. W kłębach gazu łzawiącego majaczy powoli zbliżający się opancerzony pojazd, próbujący armatką wodną rozbić podtrzymywaną dziesiątkami dłoni stalowa bramę stanowiącą część barykady przecinającej ulicę kilkaset metrów od meczetu </span><span dir="auto">Dolmabahçe. Za nim kryje się falanga zakutych w pancerze, schowanych za plexiglasowymi tarczami policjantów.</span></div>
<div class="r">
<span dir="auto">Kilkaset metrów dalej dogorywa w płomieniach zdobyczny buldożer. Powstanie jest powoli spychane w stronę ulicy </span>Inönü.</div>
<div class="r">
Na zgliszczach kolejnej barykady stoi młody mężczyzna i przy każdym wystrzelonym w stronę demonstrantów pocisku z gazem łzawiącym, krzyczy głośno zagrzewając by się nie wycofywać, by zostać w kłębach duszącego dymu, nie uginać się pod strumieniem armatki.</div>
<div class="r">
Ktoś pokazuje policjantom gołą dupę. W ich stronę lecą kamienie, powyrywane fragmenty bruku, odrzucane są granaty łzawiące. Przed nami upada kolejny granat, ale wydobywa się z niego gaz o innym kolorze i zapachu.</div>
<div class="r">
Ktoś obok mnie wymiotuje. Mi się ciężko oddycha. Słychać histeryczne krzyki, z miejsca gdzie eksplodował przed chwilą granat wloka kogoś po asfalcie.</div>
<div class="r">
Doktor, doktor - krzyczą.</div>
<div class="r">
Podbiegam do chłopaka. Dusi się na moich oczach, zapluwa się gęstą śliną, sinieje. Udrażniam mu drogi oddechowe. Stojący tuż obok mężczyzna sprawnie mi pomaga. Ma na twarzy gestą skorupę soku z cytryny, maaloxu, wyschniętego mleka, wazelinę, kamforę, maskę przeciwgazową i gogle.</div>
<div class="r">
Odwracam poszkodowanego chłopaka na bok, żeby się nie zarzygal, a tamten mężczyzna magicznym ruchem wyciąga z kieszeni inhalator z beta2 mimetykiem</div>
<div class="r">
- Jestem lekarzem - mówię mu patrząc pytająco na inhalator</div>
<div class="r">
- Ja też jestem lekarzem - mówi on - miło cię poznać i zostawia mnie z duszącym się chłopakiem, biegnąc do kolejnego poszkodowanego.<br />
Duszący się chłopak wraca do siebie. Każę go odnieść do zaimprowizowanego szpitala w pobliskim meczecie. Mnie ktoś łapie za rękę i znów biegniemy do przodu w kłęby gazu, teraz do chłopaka ktróego wystrzelony pocisk trafił w głowę.</div>
<div class="r">
Zaczyna padać deszcz, gaz się rozmywa. Barykada zostaje utrzymana.</div>
<div class="r">
Nad ranem gdy przed snem zmywam z twarzy makijaż antychemicznych środków, gaz łzawiący uaktywnia się pod wpływem wody. Zaczynam płakać.</div>
<div class="r">
Trochę z bólu. Trochę z gniewu.</div>
<div class="r">
Myślę o tureckim doktorze, o mojej dziewczynie która budowała barykady, o mężczyźnie który podtrzymywał wszystkich na duchu. Myślę, że czasem ma się okazję być w miejscu gdzie jest się potrzebnym. I uświadamiam sobie, że przede wszystkim płaczę z radości.</div>
<div class="r">
<br /></div>
<div class="r">
PS. Nie chcę tu rozsiewać niepotwierdzonych informacji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że objawy człowieka który się dusił, objawy osób wokoło związane były z dużą koncentracją standardowego gazu CS. Wydaje mi się jednak, że użyto też innego gazu. Słyszałem powtarzające się informacje, które mogły to potwierdzać. niektórzy sugerowali, że zastosowano gaz CR, co odpowiadałoby zaobserwowanym przeze mnie objawom - uczuciu duszenia, silnemu bólowi oczu i skóry (dużo silniejszemu niż przy CS), skurczowi oskrzeli i utracie przytomności.</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-35039599297759444662013-05-23T23:56:00.001+02:002013-05-23T23:59:25.092+02:00Nie pierwszy raz zrobił się kwas.Leczę teraz okazjonalnie różne powikłania urazów. Między innymi zabijające paraglegików odleżyny. Paraplegicy są inni od wszystkich znanych mi chorych - a inność ich chyba polega na tym, że nic prócz paraliżu ich zazwyczaj nie łączy.<br />
No może, oprócz spastyki czyli utrzymujących się, niekontrolowalnych skurczy mięśni.<br />
<br />
- A ja mam na to sposób powiedziała mi jedna z nich. No wiem pan doktor. Ciasteczka.<br />
- Takie ciasteczka? - zapytałem<br />
- Właśnie takie<br />
<br />
Następnego dnia spotkałem się z innym moim sparaliżowanych znajomkiem i natychmiast nie omieszkałem sprzedać mu bhangowego patentu.<br />
<br />
- Muszę spróbować- wykrzyknął radośnie hospitalizowany właśnie pan T.<br />
<br />
Następnego dnia na porannej odprawie do dyżurki wpadła wstrząśnięta internistka.<br />
<br />
- Wasz pacjent pali blanty przed szpitalem - oznajmiła<br />
<br />
- Ale z zalecenia lekarza -musiałem odpowiedzieć<br />
<br />
Swoją drogą skąd wiedziała, że to blanty?Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-29574621426748687502013-04-30T21:41:00.002+02:002013-04-30T21:41:38.678+02:00TaryfikatorPrzyjmujemy pana ze złamanymi żebrami. Panu krew kapie do klatki piersiowej. Krwi jest za mało, żeby założyć drenaż więc trzeba go nakłuć igłą. Kłuję go, ale nieskutecznie. Następnego dnia przychodzi pan doktor, który uważa mnie za dość odważnego (jak pamiętacie z odcinka słuchowiska pt. <a href="http://babilonnfz.blogspot.com/2010/05/lekcja.html">Lekcja</a>). Pan doktor pod kontrolą fluoroskopii wkłuwa się panu i ściąga krew z klatki. Oddaje młodszemu koledze strzykawkę i wychodzi mówiąc - 'Panie doktorze, proszę ściągnąć pacjenta do pięciuset' - w domyśle mililitrów.<br />
Pacjent słyszy to i mówi - Pięćset. Nie ma problemu. Ja mam pieniądze, ja dam na dole.Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-64178961911720939062012-12-17T23:15:00.001+01:002012-12-17T23:15:26.381+01:00Bear in mind closely I did not see any actual horrors at the end.Przeczytałem 'Pompę Numer Sześć' Baccigalupiego. Niezbyt lotny technik stara się utrzymać w sprawności pompę do odpompowywania nieczystości. Jego żona niemal ich nie zabija szukając przecieku gazu z otwartym ogniem. Wcześniej próbowała naprawic podłączone do prądu gniazdko widelcem. Technik idzie do pracy i dowiaduje się, że pompa numer sześć nie działa od dwunastu godzin - jego zastępca nie wiedział, że to ważne żeby naprawic ją od razu - poza tym miał ważniejsze sprawy na głowie: toczył z ich szefową bitwę na rolki papieru toaletowego. Technik jest jedyną osobą, która umie czytać. Naprawia pompę, ale ta się wkrótce znów psuje. Schodzi do niej i odkrywa, że nikt jej od ponad trzydziestu lat nie serwisował. Dzwoni do producenta, ale firma jest zamknięta od piętnastu lat. Usiłuje zrozumieć dołączony do niej schemat, ale to za trudne. Postanawia pójśc na politechnikę, żeby z kimś o tym porozmawiać. Po campusie biegają nadzy, kopulujący bez ustanku studenci. Nikt nie wie, gdzie znajduje się Wydział Mechaniczny. Technik błąka się. Studenci nie rozumieją zadawanych im pytań. W końcu okazuje się, że na uczelni nie ma już wykładowców. Wydziały są pozamykane na łańcuchy. Trafia do biblioteki i tam spotyka stara kobietę, która z pistoletem w ręku pilnuje książek - 'żeby studenci nie zużywali ich do rozpalania ognisk'. Kobieta tłumaczy mu, że nie ma juz nikogo, kto prowadziłby zajęcia, że tacy ludzie jak on którzy są w stanie zrozumieć choćby najprostszy schemat są już przeszłością. Cywilizacja toczy się siłą rozpędu.<br />
<br />
Wczoraj przyjeżdża karetka. Ratownicy przepraszają, że się tu pojawili wiedzą, że to niewłaściwe miejsce. Doktor kazał. Gdzie jest doktor? Zasnął z głową na desce rozdzielczej. Zaraz przyjdzie.<br />
Przychodzi. Zatacza się ketaminowym krokiem. Ćpuńskim ruchem wije się wokół pacjenta. Podchodzi do niego i patrzę jak w burroughsowskim bad tripie widzi coś na głowie chorego. Zdejmuje choremu krawat i zawiązuje mu go na czole. 'On nie ma urazu głowy' mówi gdy już schowa pod krawatem rany.<br />
<br />
Dziś idę obejrzeć odleżynę na kości krzyżowej pacjentki z innego oddziału. Przyszła z małym ropniem na ramieniu. Zanim ktoś go zauważył był już olbrzymi. Zanim naciął wyhodowano jej odleżynę. Teraz leży w sepsie na oddziale intensywnej terapii. Zdejmuję opatrunek - dzikie mięso, zgniłe pośladki, ropa.<br />
<br />
Za trzy dni będzie przesilenie. 21 grudnia. Dzień wielkiej obecności.<br />
<br />
Leżę wieczorem w łóżku i nie daje mi spokoju oplatająca te wszystkie zdarzenia nieuchwytna nić. Jakby były wszystkie przejawem tego co dawno zdyskredytowany Bohm nazywał 'ukrytą strukturą'. Myślę nad jej kształtem, nad tym co się rysuje na krawędziach tych niezwiązanych historii. Myślę, że lepiej by ta struktura pozostała ukryta, bo im więcej o niej myślę tym bardziej nie chcę jej odkryć. Gdyby ją bowiem ujrzeć podzielić by można los Marinusa Bicknella Willetta:<br />
<br />
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: medium;">The explorer trembled, unwilling even to imagine what noxious thing
might be lurking in that abyss, but in a moment mustered up the courage
to peer over the rough-hewn brink; lying at full length and holding
the torch downward at arm's length to see what might lie below. For
a second he could distinguish nothing but the slimy, moss-grown brick
walls sinking illimitably into that half-tangible miasma of murk and
foulness and anguished frenzy; and then he saw that something dark was
leaping clumsily and frantically up and down at the bottom of the narrow
shaft, which must have been from twenty to twenty-five feet below the
stone floor where he lay. The torch shook in his hand, but he looked
again to see what manner of living creature might be immured there in
the darkness of that unnatural well; [...]</span></i>
<br />
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: medium;">But Marinus Bicknell
Willett was sorry that he looked again; for surgeon and veteran of the
dissecting-room though he was, he has not been the same since. It is
hard to explain just how a single sight of a tangible object with measurable
dimensions could so shake and change a man; [...] In that
second look Willett saw such an outline or entity, for during the next
few instants he was undoubtedly as stark raving mad as any inmate of
Dr. Waite's private hospital. He dropped the electric torch from a hand
drained of muscular power or nervous coördination, nor heeded the sound
of crunching teeth which told of its fate at the bottom of the pit.
He screamed and screamed and screamed in a voice whose falsetto panic
no acquaintance of his would ever have recognised; and though he could
not rise to his feet he crawled and rolled desperately away from the
damp pavement where dozens of Tartarean wells poured forth their exhausted
whining and yelping to answer his own insane cries. He tore his hands
on the rough, loose stones, and many times bruised his head against
the frequent pillars, but still he kept on. Then at last he slowly came
to himself in the utter blackness and stench, and stopped his ears against
the droning wail into which the burst of yelping had subsided. He was
drenched with perspiration and without means of producing a light; stricken
and unnerved in the abysmal blackness and horror, and crushed with a
memory he never could efface. Beneath him dozens of those things still
lived, and from one of those shafts the cover was removed. He knew that
what he had seen could never climb up the slippery walls, yet shuddered
at the thought that some obscure foot-hold might exist. </span></i>
<br />
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: medium;">What the thing was,
he would never tell.</span></i>Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-61053902537245630692012-08-29T16:37:00.002+02:002012-08-29T16:44:45.832+02:00Moja kapsuła czasu.Siedemdziesiąt dwa lata temu pani De Florian przekręciła klucz w drzwiach swojego paryskiego mieszkania by już nigdy do niego nie powrócić. Mieszkanie zostało ponownie otwarte dwa lata temu - jedna z wielu rozrzuconych po świecie kapsuł czasu... Zasnute pajęczynami zdjęcia przypomniały mi się kiedy otworzyłem swoją kapsułę: ropień wywołany bakterią uśpioną w piszczeli pacjentki od ponad 30 lat. Kiedy przyszły wyniki bakteriologiczne pomyślałem sobie, że złote czasy już minęły. Takich wyników właściwie nigdy nie widziałem. Gronkowiec złocisty wrażliwy na wszystkie antybiotyki, z wystrzelonymi w kosmos MBQ (im wyższe tym skuteczniejszy dany antybiotyk). Dziś takich bakterii już nie ma. Dziś są takie jak ta którą wyhodowałem z nogi młodego mężczyzny - podgatunek gronkowca [Staphylococcus hominis . novobioticus - SHN] - jest tak świeży, że bezwładność systemowa laboratoriów powoduje, że nadal automatycznie zaliczany jest do innego gatunku mimo, że w istotny sposób się od niego różni. Jeszcze w 2002 odnotowano w USA zaledwie 21 infekcji nim spowodowanych, a teraz jak widać jest już dookoła nas, mistrz przetrwania obudowany wzmocnionym pancerzem, który powoduje, że nie działa na niego wankomycyna. Wankomycyna! Antybiotyk, o którym na studiach uczyłem się, że jest antybiotykiem ostatniej szansy w ciężkich zakażeniach, a który teraz używany jest w profilaktyce zakażeń. W latach 70 gdy pani zaraziła się swoim oldskulowym gronkowcem wprowadzono na rynek ponad 23 antybiotyki. Tymczasem przez ostatnie 12 lat tylko zarejestrowano tylko sześć nowych z czego w Polsce do obrotu dopuszczono zaledwie 3. Tamte były tanie jak barszcz. Ceny nowych wahają się od 2000 do 4000 PLN za opakowanie. Wielolekooporna gruźlica [MDR TB], która kiedyś stanowiła 2% wszystkich zdiagnozowanych przypadków gruźlicy stanowi teraz 28% nowych przypadków gruźlicy diagnozowanych rocznie w północno-zachodniej Rosji. W badaniach z 2006 w RPA 1/4 zdiagnozowanych przypadków wielolekoopornej grużlicy stanowiły prątki gruźlicy opornej na leczenie [XDR TB]. Jak się ocenia koszt leczenia jednego takiego przypadku sięga około pół miliona dolarów. W USA pojawiły się szczepy rzeżączki opornej na antybiotyki, a ja ostatnio wypisywałem do domu pacjenta po ciężkim zakażeniu, które wymagało chirurgicznej interwencji.<br />- Da mi pan jeszcze jakiś lek do domu panie doktorze - zapytał?<br />Mogłem mu tylko powiedzieć, że leków które mogą potencjalnie zwalczać jego infekcję nie wolno podawać poza szpitalem.<br />Einstein powiedział podobno, że nie wie jaka broń zostanie użyta w III wojnie światowej, ale w IV zapewne już tylko kije. Przez analogię nasuwa się myśl, że być może żyjące teraz pokolenie umierać będzie głownie z powodu nowotworów i braku narządów do przeszczepów. Następne jednak umierać będzie najcześciej tak jak i do lat 30 zeszłego stulecia na zapalenie płuc i gruźlicę.<br />Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-40673174011472486092012-08-23T06:51:00.001+02:002012-08-23T06:51:13.870+02:00Najwierniejsi uczniowie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Chirurgia jest biologiczna. Nie w swojej materii, ale strukturze zorganizowanej na zasadzie pokarmowego łańcucha - żryj i nie daj się zeżreć. Nauka chirurgii to od początku gorący oddech na karku tych którzy są za tobą i deptanie po odciskach tych których są przed tobą. Nieustanne pole rywalizacji, podchodów, kalumni, bezwzględnej walki o operacyjny stół kłamstw teatralnych okrzyków w gabinetach 'panie kto to tak panu spierdolił' i równie fałszywych zapewnień 'tylko ja potrafię pani pomóc'. Na dnie pokarmowej piramidy najmłodsi walczą o ochłapy jak popiołożercy, jak podrzędni kelnerzy z Hollywood , potencjalni celebryci, tak też i tutaj ta chirurgiczna szumowina z nabożną czcią zbiera zakrwawione szmaty po władcach operacyjnych stołów z cichą determinacją obiecując sobie, że i oni tacy będą i że po nich będą podnosić szmaty z czcią, obcinać przez dziesięciolecia węzełki, rządki niewolników z naręczami goździków na imieniny pana profesora, pana ordynatora, pana operatora.<br />A na tym szczycie jest jak w fortecy oblężonej ludzką falą, wieża z kości słoniowej pod nieustającym szturmem, masą ludzkiej aspiracji, którą pan lub pani profesor rozpędza kopniakami.<br />Póki sił im starcza.<br />Słynnemu jednemu z miasta K. ostatnio nie starczyło. Od tego nadymania się i robienia się większym niż jest (a musiał tak robić, znów bowiem ten który był przed nim traktował go całe życie jak parobka jak ludzki ochłap i wciąż póki mu płytki alzheimerowskie nie zeżarły mózgu pociągał z tylnich siedzeń za sznurki) pękła mu żyłka w środku. A właściwie ściana tętnicy się rozwarstwiła. I on z ta bombą w brzuchu się zawlókł - ale nie do siebie do szpitala. Nie, on się do Wiednia zawlókł ryzykując życie. A czemu ryzykował? Bo w jego szpitalu już zebrał się zespół operacyjny - czterech ich było każdy w ręku miał nóż, nie, skalpel właściwie i czekali tam żeby go zabić - O nóż mi się omsknął, a pan profesor wpadł we wstrząs. Wszystkie jego dzieci czekały tam, uczniowie jego których sam sobie wychował. Stali przy stole z nożami w ręku i już się podzielili schedą po nim. Ale on to wyczuł jak zwierz osaczony i się do Wiednia dowlókł, a już w takim był stanie że po zabiegu wylądował na respiratorze i czwórka pod nosem zaczęła się uśmiechać i dzielić tym czym mieli się podzielić gdyby to oni operowali. Ale prof się z respiratora urwał i wrócił nimi pogardzać jak ludzkim ścierwem, a oni schowali noże i stanęli grzecznie z naręczami goździków na schodach kliniki.</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-14514123654264385212012-08-19T14:05:00.000+02:002012-08-19T14:05:35.540+02:00J'irai cracher sur vos tombes<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Na stoliku niedojedzone sushi.<br />
'Mogę kawałek' - pytam<br />
'Weź wszystko' - mówi pielęgniarka.<br />
'Wszystko?'<br />
'Wszystko. Wzięła mnie ochota ale zjadłam kawałek i zaraz mi przeszło. Za to od razu mam chęć na czekoladę.'<br />
'Może to ciąża?- żartuję żonglując maki, a ona nagle robi się czerwona i blisko płaczu<br />
'Czekam.' mówi<br />
'To chyba byłoby dobrze?'<br />
'Nawet nie wiesz jak bardzo niedobrze.' mówi i widać, że mówi serio. Wisi to nad nią jak wyrok - dziewięć miesięcy w więzieniu swojego ciała. Z jakiegoś powodu, o który nie mam bezczelności pytać<br />
A później dzwoni moja wspaniała przyjaciółka. Wczoraj u niej byłem i siedzieliśmy obok siebie przedzieleni cienką dyktą a ona powiedziała w tej półmrocznej izolacji, która sprzyja intymności<br />
'Chyba jestem w ciąży' ale nie wziąłem tego na poważnie<br />
Ale dzisiaj dzwoni bo na plastikowym baciku, na kajdankach za 15 złotych pojawiły się dwa paseczki zamiast jednego.<br />
Tu też nie będę wnikał czemu dla niej miałby to być wyrok. To nie o tym historia, a za dużo szczegółów by ją zidentyfikowało - a w świecie w którym nic już nie zostało jedyne w czym powinno się móc zaufać lekarzowi to jego bezwarunkowemu milczeniu.<br />
'Co możemy zrobić?'<br />
W aptekach są pigułki, a w Internecie adresy skąd przysyłają te których w aptekach nie ma.<br />
Oczywiście, że jej pomogę bo ktos zamienił ją w worek do noszenia macicy. Nie pozostawił wyboru. I mi też nie pozostawił. Dam więc jej pewnie te tabletki u niej w domu, a ten dom jest daleko od cywilizacji, a ona nie może go opuścić, dam jej wiedząc że mogą ją zabić, że może się skrwawić i że nie będę miał ze sobą nic oprócz pary rąk, która może i wie jak hamować upływ krwi rozlanej nożem, głupotą, wypadkiem. Ale jak zatrzymać upływ krwi spowodowany własną ręką? I dlatego też władcy i władczynie macic. Obrońcy zygot składających się z 64 komórek. Zygot z których i tak połowa umiera. Wy wszyscy, którzy macie rację. Strzeżcie się. Bo może i tak jesteście już martwi, jesteście jak zombi pozbawione współczucia. Ale jeszcze nie umarliście. A kiedy się to zdarzy przyjdę i napluję na wasze groby.<br />
Napluję w imieniu tej kobiety, której nie chciano zrobić badań prenatalnych a gdy w końcu do nich doprowadziła i okazało się, że dziecko ma wadę nie chciano ciąży usunąć bo jest już za późno. W imieniu młodej Holenderki, która całą noc chodziła po K. prosząc by jakiś ginekolog wypisał jej antykoncepcję post i nie mogła zrozumieć czemu w końcu zrobił to chirurg urazowy. W imieniu tych wszystkich których zniewalacie pod sztandarami RACJI. Zamieniacie w więźniarki macicy. Jebcie się.</div>
Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-86661043881558413362012-08-01T22:30:00.001+02:002012-08-01T23:33:54.560+02:00Pan jeszcze musi się trochę nauczyć...<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Zatrzymuje mnie na skrzyżowaniu pan, który uciekł Sienkiewiczowi z ksiązki o kozakach. Ma wąs kozacki, wygolone skronie i kucyk. Rozdaje ulotki. Do mnie mówi tak - 'A jakby pan miał firmę to ja panu zrobię reklamę. Ma Pan?'<br />
Na co ja odpowiadam 'Mam, ale za reklamę dziękuję, Wie Pan, to praktyka lekarska, a ja na razie pacjentów nie potrzebuję.' (w domyśle - przyjmuję ponad 100 osób tygodniowo i na więcej nie mam prądu)<br />
Pan spogląda na mnie, krótko ocenia dredy i podarte rękawiczki rowerowe:<br />
'No jasne, rozumiem. Pan się jeszcze musi trochę nauczyć...'<br />
Kurtyna. </div>Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-10245021846428532882012-06-24T17:55:00.000+02:002012-06-24T17:55:31.858+02:00O tym już pisaliśmy...<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Ulubiona sieć dystrybucji Dra Benway'a przechodzi testy w Afganistanie:<br />
<br />
http://suburra.com/blog/2012/05/10/scorpions/</div>Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-90744978403686027562012-06-21T17:36:00.001+02:002012-06-21T18:50:01.812+02:00Mentaci na werandzie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Lekarze bardziej niż ludzi przypominają czasem mentatów z Diuny - i to niekoniecznie z powodu klarowności dedukcji, ale z powolnego wyprania przez trening i pracę emocji właściwych waszemu gatunkowi.<br />
Jak zwykle czekamy na werandce przed strzępami tego co było kiedyś szpitalnym oddziałem ratunkowym. Zawsze przypomina mi się film Modre Niebo, ludzie w kurtkach siedzący w domniemanym spokoju, w rzeczywistości jednak pobudzeni do granicy szaleństwa oczekiwaniem na rozkaz startu, z overclockowanymi zmysłami, nabuzowani zbyt wieloma kawami i papierosami.<br />
Tak się składa, że jest tam akurat 7 lekarzy. Z dystansu słychać wycie zbliżającej się karetki. Widać jak we wszystkich budzi się zwierzęcy niepokój. Nagle wycie się urywa i już nie powraca.<br />
- O umarł - rzuca ktoś.<br />
Wszyscy wybuchają homeryckim śmiechem i siadają znów rozluźnieni.<br />
Patrzę na moją przyjaciółkę i jednocześnie mówimy to samo.<br />
- Dobrze, że ktoś kto nie jest lekarzem nie był tego świadkiem.<br />
Ale teraz już jesteście.</div>Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-18061629945469427462012-04-14T14:11:00.003+02:002012-04-14T14:22:02.741+02:00CenaPrzyjeżdża Pan, który miał mieć operację na kręgosłupie w wielkim ośrodku chirurgii kręgosłupa - przerzut nowotworowy do kręgosłupa, FPI czyli focus primarium incognitum czyli nikt nie wie skąd przerzut. Pan jednak nie wyczuł wielkości ośrodka i A/ wpadł tam w delirkę; B/ śmiał dostać tam zapalenia płuc. W związku z czym poleżał tam chwilę i został odesłany do nas. Przyjechał we wstrząsie bo jakoś od 10 dni nikt nie wpadł na pomysł, że skoro jest coraz gorzej to znaczy to, że nie działają na niego wybrane antybiotyki.<br />Pan został u nas ze wstrząsu wyprowadzony zapięty na kilka rurek, OIOM się wyparł bo pan ma przerzuty więc i tak umrze, oddział wewnętrzny się wyparł bo pan ma przerzuty i tak umrze, a poza tym jest alkoholikiem więc i tak umrze.<br />Chodzili cmokali, a najbardziej cmokali nad tym, że zmieniłem panu antybiotyk - Cmokali bo to przecież koszty i taki drogi ten antybiotyk, więc może lepiej zostawić ten co nie działa.<br />Ponieważ lubię matematykę wykonałem kilka prostych działań - dzienny koszt tych, które nie działają wynosi 34 PLN. Dzienny koszt tego który działa wynosi 93 PLN. Różnica to 59 PLN czyli przez 10 dni 590 PLN. Co daje nam odpowiedź na pytanie z którym cywilizacja podobno sobie nie radzi - ile kosztuje życie człowieka. Co przypomniało mi też, że jakiś czas temu pewna chora na SM pani wywalczyła w sądzie nakaz skutecznego leczenia - czyli sądowe polecenie włączenia droższej, ale skutecznej terapii.Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-13298174511466536102012-03-10T20:10:00.002+01:002012-03-10T20:14:03.639+01:00AlkaloidJuż wkrótce do czytania w zastępstwie (czy cokolwiek może zastąpić dokudram?):<br /><br />https://www.facebook.com/pages/Alkaloid/283773654969941<br /><br />www.alkaloid.org.pl<br /><br />w księgarniach od 6 kwietnia.Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-81156209954972654732012-02-20T22:46:00.003+01:002012-02-20T22:58:37.552+01:00The EndNa pewien czas umilknę. Nie mieliśmy lądowiska dla helikopterów. Nie mieliśmy ogrzewanej wiaty. Szpitalny Oddział Ratunkowy, który był paliwem dla tego bloga is no more. Dopóki więc nie zdesantuję się w nowe miejsce dyskurs z Babilonem na chwilę ucichnie. Bo o czym tu pisać? O zdiagnozowaniu zespołu Reitera? O czterech wyprowadzonych z zapaleń kości pacjentach? DBvsBNFZ jest za słabe moralnie na polski film. Będzie więc pojawiać się okazjonalnie autoreklama działań które zrealizuję z nadmiaru czasu. I koniec. Ale w rozumieniu vicańskim:<span style="font-weight: bold;"><br /></span><h6 class="uiStreamMessage"><span><span class="messageBody">…rzekirzecz przeszła Ewę i Adama meandrem mielizn ku zakolom zatoki<br />znosi nas przepysznym vikusem wznowionego obiegu w Okolice Kasztelu Howth<br /><br />Stypa Finnegana - J. Joyce</span></span></h6>Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-31388100496638828432012-01-23T22:38:00.002+01:002012-01-23T22:45:01.250+01:00Dziady albo sublimacja mrokuOkazjonalnie jako Dr Muto sublimuję swoje dyżurowe doświadczenia w projekcie <a href="http://dziady.net/">DZIADY. EXTREME DRONE POST METAL</a> gdzie zajmuję się generowaniem ciagów znaków kodu ASCII.Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-77517486537671076002012-01-10T22:40:00.002+01:002012-01-10T22:44:11.566+01:00The Thing.Writing must always remain an attempt. The Thing itself, the process on sub-verbal level always eludes the writer. A medium suitable for me does not yet exist, unless I invent it.<br /><br />23[!] Maja 1952<br />W.S Burroughs w liście do Allena GinsbergaDr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-58788224531011076232011-12-30T20:23:00.000+01:002011-12-30T20:31:21.407+01:00samobójcy, których znałem i kochałemTen pierwszy jeszcze na sekcji na medycynie sądowej. Zjadł obiad, zamknął się w łazience połknął garść tabletek. Rozcięty żołądek w słoiku typu twist - białe tabletki pływające w żurku wśród plasterków kiełbasy. Tego pamiętam najbardziej i wciąż zastanawiam się o czym myślał jedząc ten żurek. Czy przypominał sobie, w której szafce czekają tabletki? Ale czemu jadł ten żurek? Z rozpędu życia?<br />Albo ten z odciętego sznura, którego pytam czemu pan to zrobił, a on odpowiada: 'Syn pożyczył ode mnie 1600 PLN i oddał 400. Jak tu panie dalej żyć?'<br />Jak ten <a href="http://babilonnfz.blogspot.com/2011/08/babilonska-empatia.html">trzeci</a>, który wciąż próbował by ktoś na niego zwrócił uwagę, aż mu się w końcu udało i dopiero wtedy nikt już o nim nie myślał.<br />I ten który modlił się w ekstatycznym uniesieniu, leżał krzyżem pod szpitalnym prysznicem, widziałem przez zabarykadowane drzwi jak żegna się maniakalnym krzyżem nagi w strumieniach wody nie mogłem się dostać do środka, zastawił je krzesłem, szarpałem się z drzwiami, a on wyszedł przez okno głową w dół.<br />I inni poderżnięte szyje i ręce zardzewiałymi puszkami, upici żrącymi ługami ofiary niby to przypadkowych wypadków samochodowych, zamknięci w łazienkach z popsutymi termami o czym doskonale wiedzieli, czy którzy jedli egzotyczne rośliny i zwykłe tabletki.<br />Wszystkich ich znałem i pokochałem. Ci wszyscy którzy do mnie trafili. Niektórzy z nich przeżyli. Niektórzy próbowali do skutku. Inni przestawali.Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-23992336756292635392011-12-18T17:56:00.001+01:002011-12-18T18:06:20.656+01:00ReferencjeNie ma co narzekać pracowałem już w gorszych miejscach:<br /><br /><br /><a href="http://www.youtube.com/watch?v=SXXbIOc9h4g">http://www.youtube.com/watch?v=SXXbIOc9h4g</a><br /><br />http://www.youtube.com/watch?v=5McczZo-u4o<br /><br />http://www.youtube.com/watch?v=6AWQSpXWtc4&feature=relatedDr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-78605257292141097462011-12-17T11:22:00.001+01:002011-12-17T11:22:54.362+01:00Cierpliwości<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1OLBbL47oNzfqpM30JD09_6kltWIP0oPKl0eEnGRSUQfyG1KC0GXyuHDoJwPLwGo8WH6r97704Npy0VBW9doJoCQX1SJ8M2nBk7qIUwvL-R48B6NGXNlDispgycVTgOnSlQNZseYSYwgc/s1600/384707_262090927185249_100001530318181_735070_1633646677_n.jpg"><img style="float: left; margin: 0pt 10px 10px 0pt; cursor: pointer; width: 343px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1OLBbL47oNzfqpM30JD09_6kltWIP0oPKl0eEnGRSUQfyG1KC0GXyuHDoJwPLwGo8WH6r97704Npy0VBW9doJoCQX1SJ8M2nBk7qIUwvL-R48B6NGXNlDispgycVTgOnSlQNZseYSYwgc/s400/384707_262090927185249_100001530318181_735070_1633646677_n.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5687040754700739330" border="0" /></a>Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5330485848062737997.post-20444160607432234292011-12-17T01:43:00.000+01:002011-12-17T01:59:52.374+01:00Sześć dni do solstycjumJest takie miejsce na sorze gdzie się dekompaktyzuje przestrzeń. Gdzie wszystko staje się jasne i wyraźne, nagi lancz. Siadam w nim i widzę powracające wcielenia tych samych lekarzy i lekarek w brudnych fartuchach i rozklepanych chodakach, obserwujących te same powidoki tych samych obrazów z dziesiątków lat w tył i w przód.<br />Starszy mężczyzna znaleziony sam w domu, po kilku dniach, w zanieczyszczonym ubraniu. Nie rusza się, nie mówi. Ropa zakleja mu oczy. I linia świata w której nikt go nie chce przyjąć do szpitala, w której staje się częścią zbędnej dyskusji, duszny zapach śmierci.<br />A obok pani z ptasim nosem charczy i krztusi się, nie może się doprosić śmierci, niesie rzężeniem po całym pomieszczeniu. Nic już nie może jej pomóc i ona nie chce pomocy, przywieziona przez rodzinę, w przeciwieństwie do psa nie da się jej przywiązać na smyczy do drzewa.<br />Dalej pan który wypił za dużo, który ma we krwi 4 promile, którego ktoś wsadził za kierownicę, bo kierownicy się nie puści, który kogoś zabił, a teraz jest agresywny i już wiem, że się nie uspokoi, że przyjedzie patrol, że staną mu na nadgarstkach, że wyłamią mu rękę w ramieniu, że klękną mu na piszczelach, że pobiorą siłą krew, a on będzie pluł bezsilnie póki się nie złamie.<br />Widzę rozwinięte wszystkie zaułki czasoprzestrzeni i widzę, że nie starcza mnie dla wszystkich jej zakamarków. I robię się coraz cieńszy, coraz cieńszą warstwą zostaje. Na końcu da się mnie zdrapać końcówką paznokcia i nikt nie zauważa, że mnie nie ma.Dr Nikolahttp://www.blogger.com/profile/13819617813228432588noreply@blogger.com0