niedziela, 28 lutego 2010

Kieszonkowe

Zatrzymany - nie bezdomny, ale raczej z tych zaniedbanych. Policja go przywiozła bo chciała zatrzymać go z powodu pomniejszego przewinienia, a smród gnijącego mięsa był dość oczywisty. Przywieźli go więc do nas, żebyśmy zlokalizowali źródło niecodziennego zapachu. Panu zgniły dwa palce u stóp - ale nie to było jego głównym problemem.

- Bo wie Pan, ja mam trochę pieniędzy ze sobą - szepnął po cichu

- To trzeba przekazać policjantom w depozyt

- A Pan poświadczy

- Poświadczę - oświadczyłem wspaniałomyślnie

- Bo ja mam 250

- Panowie - mówię do policjantów - Pan byy chciał oddać 250 złotych w depozyt

- Nie, nie - krzyczy Pan - dwieście piećdziesiąt tysięcy - mówi i wyjmuje dwa zafoliowane worki banknotów.

1 komentarz:

  1. O kurde! A gdzie ten pan się później udał? Bo ja szukam sponsora na mieszkanie własnościowe! (a u bezdomnych mam, nie wiedzieć czemu, szalone powodzenie :D)

    OdpowiedzUsuń