sobota, 25 kwietnia 2009

Od punktu A do punktu B

Przyjmuje chorego. Jest zielony. Na ramieniu dziwnie gruby zawoj bandazy. Odwijam i okazuje sie ze to nie bandaze sa grube. Pod nimi gnijacy guz, 15 kilo osteosarcomy, lakuny zdziczalego miesa, nowotworowe masy wyrywajace sie na wolnosc saczace krwista posoka. Pan skrwawia sie do swojego lokatora. Przyjezdza cala masa specjalistow - kardiolog interwencyjny, torakochirurg, oprocz mnie jeszcze 3 naszych. Na bloku znow odwijamy opatrunek. Operator bierze do reki noz i w tym momencie guz wyczuwajac swoja ostatnia szanse na dobicie pana zaczyna lac jak krwia jak z kranu. Patrze przez sluze, przez myjnie. Na drugiej sali wyciagaja z brzucha dziecko. Tam sie zaczyna, a tu sie konczy.

3 komentarze: