Zaczyna się to tak. Ktoś podchodzi z
kartą w ręce i mówi: "A ten słuchaj od 2 miesięcy z tym
chodzi. A teraz przyszedł o 1 w nocy, żeby coś z tym zrobić."
Więc zmieniasz zieloną kreskę (do zaopatrzenia w przeciągu 12 h)
na niebieską (do zaopatrzenia w wolnej chwili, której przecież na
SOR nie ma nigdy).
Chodzisz później po korytarzu i wiesz
który to jest bo od niego najbardziej śmierdzi, bo jest bezdomny,
bo się poci, czekasz czekasz a on nie chce odejść. Ktoś mówi, że
przecież on sobie na zmianę opatrunku tu przyszedł a z tym starym
chodzi już od dwóch miesięcy co jeszcze cię bardziej oburza i
mijasz go patrząc na niego z coraz większą pogardą
Wreszcie ktoś mówi, że on nie
pójdzie, a śmierdzi na korytarzu i żeby go już wypierdolić.
Pytasz go więc czego tu chce i okazuje
się, że nie od dwóch miesięcy tylko od dwóch tygodni. Że nie
przyszedł zmienić opatrunku bo opatrunek zmienia codziennie, tylko
przyszedł bo mimo tego że się stara, że chodzi do sióstr z nogi
leci żywa krew, że się boi.
Odwijasz foliowe torebki, odwijasz
brudne onuce, wszystko jest mokre bo on ma tylko jedną parę butów
i zawinięta w bandaże noga się tam nie mieści, chodzi więc po
mieście a bandaże nasiąkają wodą noga się maceruje i gdy to
odwijasz w środku jest dzikie mięso, zgnilizna ropa.
On tej nogi nie czuje, bo 12 lat temu
kiedy był jeszcze królem życia spadł z rusztowania w Stanach i
wszystkie pieniądze wydał na operację kręgosłupa i od tamtego
czasu ma już tylko tyle siły żeby podążać w dół, żeby
stracić wszystkie pieniądze, całą rodzinę, dom, wszystko po
kolei. Wszystko mu się udaje stracić, a przecież ma dopiero 36 lat.
Wiesz, że trzeba mu tą nogę uciąć
i dzwonisz po kolegów z oddziału, a oni umywają ręce. I z
następnego też. Na trzeci nie dzwonisz bo wiesz, że też umyją.
Nie masz siły, żeby się o niego bić.
A tej siły nie dodaje ci świadomość, że on nie ma żadnej siły,
że już jest wykluczony, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się
pogodzić z tym, że go stąd wyrzucają i się do tego dołączyć.
Wykluczasz go ze swojej głowy, wykluczasz wypisujesz bo za nim jest
już długa kolejka następnych, a noc się jeszcze nie skończyła.
Patrzysz jak wychodzi i dochodzi do
ciebie, ze to nie musiało być rusztowanie, tylko wypadek
samochodowy. I to nie musiał być on, tylko ty.
I budzisz się rano i pojawia się
pomysł jak mu pomóc. Ale jego już nie ma. Nigdy go już nie
znajdziesz. Co wykluczyłeś pozostanie wykluczone. A to że ty jesteś po tej stronie i to ty możesz wykluczać jest czystym przypadkiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz