Jestem fanem ludów bałtyjskich. Za każdym razem gdy przychodzi do mnie Łotysz czy Estończyk patrząc na ich słuszną budowę ciała myślę o Sonderkommando Arajs, legionie łotewskim, batalionie Narva.
Dziś w niewielkiej 4 osobowej eskorcie policji przyjechali do nas dwaj Łotysze, ochroniarze z jednej agencji towarzyskich w K. Ponieważ każdy z nas troche zna rosyjski (policjanci potrafia powiedzieć - job twoju mac, a ja potrafie powiedzieć - saszoł ty s uma?) więc dowiedzieliśmy się, że pan - ważący 140 kilo i mierzący jak na Łotysza przystało 2,10 został pobity 'kak sabaka'. Zazwyczaj proszę o rozkucie takich panów z kajdanek, ale muszę przyznać, że przy tym delikwencie zmiękła mi rura - rozsiewał wokół siebie z wściekłości pianę, bryzgał na wszystkich krwią i kwiecistymi rosyjskimi bluzgami i ewidentnie zjadł na śniadanie jajecznicę na koksie. Policjanci przywieźli też pana, który go pobił. Po pierwszym z lekkim niepokojem oczekiwałem kogo wprowadzą.
Sprawcą obrażeń był drugi ochroniarz - 21 lat, 165 cm 68 kilo wagi. Podobno poszło o to, że ten pierwszy uderzył pracownicę, którą ten drugi kochał. Jak widać miłość uskrzydla. Należy jednak dodać, że mały nie należał do miękkich - miał tatuaż we wnętrzu małżowiny usznej. Rispekt.
Tak na marginesie - taj akurat agencji towarzyskiej nie polecam, szczególnie osobom, którym zdarza się zapomnieć portfela. Jeden klient ostatnio zapomniał i odcięli mu rękę maczetą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz