ONZ wyprodukował kolejny zwitek papieru, któy odbił się szerokim echem po całym świecie (a już na pewno wśród wielu bezpośrednio zainteresowanych tematem moich przyjaciół), dotyczący polityki narkotykowej. Zaczyna się on tak: 'The global war on drugs has failed, with devastating consequences for individuals and societies around the world [...] Our principles and recommendations can be summarized as follows:
End the criminalization, marginalization
and stigmatization of people who use drugs but who do no harm to others. Challenge rather than reinforce common misconceptions about drug markets, drug use and
drug dependence.
Encourage experimentation by governments with models of legal regulation of drugs to undermine the power of organized crime and safeguard the health and security of their citizens.'
Ponieważ ONZ nie wierzę jak psu to przecierałem oczy ze zdumienia, póki nie obudził się we mnie adwokat diabła. Jaki interes w takim stwierdzeniu ma ONZ ta najbardziej wyrazista agenda Babilonu?
Środki zmieniające świadomość mają potencjalnie olbrzymi potencjał wywoływania społecznych zmian i ich ciągła kryminalizacja jest w naoczny sposób absurdem. Zamiast czynić więc ich używanie przestępstwem należy uczynić je chorobą. Medycyna jest bowiem najmiększym narzędziem opresji. Od czerwca 2011 będziemy więc mogli śpiewać jak w piosence Apteki 'Jestem': Jestem, jestem i chodzę po ulicach. Nie jestem zły. Jestem chory psychicznie'
Pełen tekst raportu można znaleźć tutaj.
A jak komuś się nie chce czytać to zawsze może posłuchać Apteki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz