Zawodowo ślizgając się po falach chaosu ponadnormalnie często napotykam się na siłowe przełamania rachunku prawdopodobieństwa. Oczywiście nie chodzi tu o jednostkowe odchylenia, ale wciąż obserwowane przez chirurgów urazowych manifestacje prawa serii. Wysyp złamań kości łódeczkowatej, gdy po europejskim kongresie chirurgii ręki rozszerzam wskazania do leczenia operacyjnego, cztery złamania nasady bliższej kości piszczelowej w ciągu czterech dni czy też casus złamanych mostków, który mnie zabodźcował do napisania tego posta. Przez 5 lat widziałem dwa złamania mostka, a następnie w odstępie dwóch godzin kolejne dwa. Oczywiście zestawienia te bledną wobec skrupulatności archiwów Kammerera, ale ponieważ objawiają się w pozornie statystycznie uporządkowanej epidemiologii urazowej to chciałoby znaleźć się dla nich wyjaśnienie mniej ludyczne niż gaworzenia niemieckiego biologa. W przypadku kości łódeczkowatej można sięgnąć po wyjaśnienie Weavera - ignorowania seryjności nienadzwyczajnej. Wiadomo, że przekwalifikowanie z leczenia zachowawczego do operacyjnego podnosi wagę i zauważalność problemu. Dla złamań mostka twierdzenie o siłowym losowym zestawianiu urazów we wszelkie możliwe konfiguracje traci na sile. Dlatego też zastanowić się można nad innymi modelami matematycznymi - ze szczególnym uwzględnieniem zjawiska przyciągania (lub odpychania) w procesach Poissona. Prawo serii byłoby więc przejawem klasteryzacji podwyższonej. Ponieważ chirurgia urazowa (a przynajmniej epidemiologia) wyczerpuje definicję ergodyczności to można zastosować twierdzenie z teorii ergodycznej udowodnione w 2006 roku przez Downarowicza i Lacroix'a, które głosi w skrócie że odchylenia od niezależności mogą generować jedynie przyciąganie - czyli seryjne pojawianie się zdarzeń. Co ciekawe i zgodne z empirią przedstawione przez nich twierdzenie prawdziwe jest tylko dla zdarzeń rzadkich - takich jak złamanie mostka, czy złamanie haczyka kości haczykowatej (nie widziałem przez wiele lat, a później zdiagnozowałem dwa w ciągu 3 dni).
Dla mniej uzdolnionych matematycznie pozostaje jeszcze wyjaśnienie Junga-Pauliego opierające się na zjawisku synchroniczności, naturalnej tendencji rzeczywistości do epifanii - w tym ujęciu prowadzącej do oświecenia chirurga w hermetycznej części jego specjalizacji. Osobiście rozkosznie pociągającą wydaje mi się wizja chirurga urazowego który pogrążony w głębokiej medytacji ucisza chaotyczne fale nieszczęść, chroniąc w ten sposób ludzi w swoim rejonie przed wypadkami. Choć nęcące, rozwiązanie to ma poważną wadę - nie leje się przy tym krew.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dla mnie to już za mądre :(
OdpowiedzUsuń