środa, 14 października 2009
There is always a bigger fish
Na miescie akcja. Samochody kreca baczki. W ruch ida maczety. Dyspozytor dzwoni i pyta czy przyjme rany klute klatki raz i rany klute brzucha raz. Nie odmawiam. Zapewniam sobie obstawe i czekamy na dole. Przyjezdzaja karetki. Rzekome rany klute wchodza na wlasnych nogach. Wzdycham sobie cicho bo to znow lby rozbite. Chlopcy sa bardzo pobudzeni i bryzgaja krwia gdzie sie da. Sa tez nieco agresywni. Przychodzi nadszyszkownik policyjny i pyta sie czyje bylo magnum w schowku samochodu po czym wychodzi mowiac mi jeszcze ze poszlo o konkurs na sprzedawce miesiaca - kto sprzeda wiecej amfetaminy. Chlopcy sie nakrecaja i robia sie niegrzeczni i wlasnie w momencie jak sie robi nieprzyjemnie z sali zabiegowej wychodzi przesympatyczny zawodnik rugby ktorego zalatwialem przed chwila. Patrzy na chlopakow i mowi - Siema. Badzcie grzeczni dla pana doktora. Chlopcy patrza na wpatrujace sie w nich 130 kilo masy miesni i powietrze z nich uchodzi. Do jednego dociera mysl ze stracil pol litra krwi i mdleje. Obaj momentalnie zmieniaja sie w dwoch grzecznych dwudziiestolatkow.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz