Kilka lat temu NFZ podjął próbę wymuszenia na lekarzach podpisania umowy dotyczącej wypisywania leków refundowanych. Niektórzy ją podpisali, niektórzy nie. Ci drudzy dlatego, że umowa była nieco niekorzystna - na przykład za złe wstawienie przecinka na recepcie groziła kara grzywny w wysokości 200 PLN. Kary mogły się kumulować, a ponieważ miałem na próbnej maturze 51 błędów interpunkcyjnych wolałem więc nie ryzykować i umowy nie podpisałem.
Na początku tego roku NFZ wycofał się że swoich zapędów edukacyjnych i postanowił udostępnić możliwość wystawiania recept refundowanych wszystkim lekarzom.
Od stycznia w tym celu wystarczy zgłosić się do NFZ po pulę numerów recept. A że jesteśmy już grubo w XXIw proces ten odbywa się! CYFROWO.
No prawie. CYFROWO ściągnąłem więc wniosek o numery recept (a właściwie o cyfrowy dostęp do cyfrowego portalu świadczeniodawcy). Wniosek miał 5 stron i 3 strony instrukcji. M.in. Musiałem wpisać tam numery kodów nadane placówce, w któreh chcę wystawiać recepty przez NFZ. Dokładnie rzecz biorąc jego część VII i VIII Zapytany o nie kierownik placówki nieco zbladł i powiedział, że nie zna. Żebym najlepiej zapytał w nfz. Nie dałem się łatwo zbyć i w końcu po kilku nerwowych telefonach siódma i ósma cześć kodu została przysłana do placówki z tezetwu centrali w stolicy.
Dziarsko uzupełniłem wniosrk i ruszyłem go złożyć. Na miejscu bardzo miła pani pochwaliła mnie, że go tak ładnie wypełniłem po czym zapytała czy wpisałem e/w placówkę do erpewudeel? Nie wpisałem, bo nie wiedziałem co to jest. Pani wyjaśniła, że jest to CYFROWY Rejestr podmiotów Wykonujących Działalność leczniczą, w którym wpisana jest moja praktyka i w tym wpisie mojej praktyki musi być wpisana placówka, w której chcę wystawiać refundowane recepty. No i że oczywiście mogę to zrobić cyfrowo.
Powiedziałem, że już wyjąłem telefon i zacząłem klikać. Wpisu tego można dokonać tylko cyfrowo, składając najpierw wniosek o dostęp do ksiąg za pomocą elektronicznego profilu zaufanego epuap (pozdro dla kumatych!) Piece of cake. Taki profil mam, więc klik klik i zaraz przy pani ogarnę cyfrowo całość problemu. Przy trzecim kliku okazało się że ów profil wygada po 3 latach (również jeśli się go używa) Moje trzy lata minęły tydzień wcześniej. Nic to krzyknąłem do pani pędzę i uruchamiam go znów (bo wniosek składa się cyfrowo ale trzeba jeszcze go uwierzytelnić niecyfrowo. Popędziłem więc do najbliższej placówki gdzie to się robi. Pani życzyła powodzenia i jakby nie dowierzając moim zapewnieniom, że będę za chwilę dała mi swój telefon, żebym zadzwonił jak już wszystko załatwię.
Wpadłem do ZUS wziąłem kwitek kolejkowy i stając w kolejce zacząłe m wypełniać CYFROWO wniosek na komórce. Tylko, że wersja mobilna epuap nie działa. Na urządzeniu mobilnym zrobić się tego nie da. Nic to! Zrobię w okienku. W okienku pani powiedziała że ona nie może tego zrobić bo to się robi cyfrowo. Czy mógłbym skorzystać w takim razie z jej komputera? Odpowiedź znacie.
Popędziłem więc w poszukiwaniu stacjonarnego komputera zarejestrowałem profil i triumfalnie wróciłem do ZUS. Tyle tylko, że była 1505 urząd był zamknięty. Podobnie jak każde inne miejsce w moim niemałym mieście.
Następnego dnia wróciłem do działań z mniejszym animuszem. Profil potwirrdziłem cyfrowo złożyłem wniosek o dostęp do ksiąg i wysłałem wniosrk o fopisanie tam w/w placówki. Do wniosku należało dołączyć załączniki. Trzy. Ja wysłałem z dwoma, ale zaraz po wysłaniu wyłapałem swój błąd i chciałem dołączyć trzeci. Tylko że było to niemożliwe. Zacząłem szukać kontaktu z kimś po drugiej stronie. Opcji kontaktu nie było. Zapadła cisza, która trwała kilka dni.
Po tym czasie otrzymałem informację, że wniosek został odrzucony że względów formalnych (czyli surprise! Brak załącznika) i mogłem złożyć go jeszcze raz z kompletem dokumentów. Następnego dnia placówkę wpisano, a ja w potulniejszym nastroju zadzwoniłem do miłej pani z nfz, że już. Pani się zainteresowała czemu to mi tyle zajęło. Opowiedziałem pani historię tak jak Wam ją opowiadam. Pani powiedziała, że jestem bardzo cierpliwą osobą. Po czym dodała, że mi się ta cierpliwość przyda poniważ tak się akurat składa, że przez te kilka dni cała procedura pozyskiwania numerów się zmieniła i muszę zacząć od złożenia nowego wniosku.
Krew uderzyła mi do głowy. Poczułem jak rozpala się we mnie szał. Jak najplugawsze słowa zbierają mi się na języku.
Odczekałem chwilę uspokoiłem się i najnormalniejszym w świecie tonem zapytałem czy wniosek mogę wypełnić CYFROWO, na co pani się roześmiała i powiedziała, że to hył oczywiście żart.
I mówię tu szczerze i bez ironii. Obyśmy mieli więcej takich urzędników jak ta pani bo bez tej puenty nie wiem czy byłaby to zabawna opowieść.
Na początku tego roku NFZ wycofał się że swoich zapędów edukacyjnych i postanowił udostępnić możliwość wystawiania recept refundowanych wszystkim lekarzom.
Od stycznia w tym celu wystarczy zgłosić się do NFZ po pulę numerów recept. A że jesteśmy już grubo w XXIw proces ten odbywa się! CYFROWO.
No prawie. CYFROWO ściągnąłem więc wniosek o numery recept (a właściwie o cyfrowy dostęp do cyfrowego portalu świadczeniodawcy). Wniosek miał 5 stron i 3 strony instrukcji. M.in. Musiałem wpisać tam numery kodów nadane placówce, w któreh chcę wystawiać recepty przez NFZ. Dokładnie rzecz biorąc jego część VII i VIII Zapytany o nie kierownik placówki nieco zbladł i powiedział, że nie zna. Żebym najlepiej zapytał w nfz. Nie dałem się łatwo zbyć i w końcu po kilku nerwowych telefonach siódma i ósma cześć kodu została przysłana do placówki z tezetwu centrali w stolicy.
Dziarsko uzupełniłem wniosrk i ruszyłem go złożyć. Na miejscu bardzo miła pani pochwaliła mnie, że go tak ładnie wypełniłem po czym zapytała czy wpisałem e/w placówkę do erpewudeel? Nie wpisałem, bo nie wiedziałem co to jest. Pani wyjaśniła, że jest to CYFROWY Rejestr podmiotów Wykonujących Działalność leczniczą, w którym wpisana jest moja praktyka i w tym wpisie mojej praktyki musi być wpisana placówka, w której chcę wystawiać refundowane recepty. No i że oczywiście mogę to zrobić cyfrowo.
Powiedziałem, że już wyjąłem telefon i zacząłem klikać. Wpisu tego można dokonać tylko cyfrowo, składając najpierw wniosek o dostęp do ksiąg za pomocą elektronicznego profilu zaufanego epuap (pozdro dla kumatych!) Piece of cake. Taki profil mam, więc klik klik i zaraz przy pani ogarnę cyfrowo całość problemu. Przy trzecim kliku okazało się że ów profil wygada po 3 latach (również jeśli się go używa) Moje trzy lata minęły tydzień wcześniej. Nic to krzyknąłem do pani pędzę i uruchamiam go znów (bo wniosek składa się cyfrowo ale trzeba jeszcze go uwierzytelnić niecyfrowo. Popędziłem więc do najbliższej placówki gdzie to się robi. Pani życzyła powodzenia i jakby nie dowierzając moim zapewnieniom, że będę za chwilę dała mi swój telefon, żebym zadzwonił jak już wszystko załatwię.
Wpadłem do ZUS wziąłem kwitek kolejkowy i stając w kolejce zacząłe m wypełniać CYFROWO wniosek na komórce. Tylko, że wersja mobilna epuap nie działa. Na urządzeniu mobilnym zrobić się tego nie da. Nic to! Zrobię w okienku. W okienku pani powiedziała że ona nie może tego zrobić bo to się robi cyfrowo. Czy mógłbym skorzystać w takim razie z jej komputera? Odpowiedź znacie.
Popędziłem więc w poszukiwaniu stacjonarnego komputera zarejestrowałem profil i triumfalnie wróciłem do ZUS. Tyle tylko, że była 1505 urząd był zamknięty. Podobnie jak każde inne miejsce w moim niemałym mieście.
Następnego dnia wróciłem do działań z mniejszym animuszem. Profil potwirrdziłem cyfrowo złożyłem wniosek o dostęp do ksiąg i wysłałem wniosrk o fopisanie tam w/w placówki. Do wniosku należało dołączyć załączniki. Trzy. Ja wysłałem z dwoma, ale zaraz po wysłaniu wyłapałem swój błąd i chciałem dołączyć trzeci. Tylko że było to niemożliwe. Zacząłem szukać kontaktu z kimś po drugiej stronie. Opcji kontaktu nie było. Zapadła cisza, która trwała kilka dni.
Po tym czasie otrzymałem informację, że wniosek został odrzucony że względów formalnych (czyli surprise! Brak załącznika) i mogłem złożyć go jeszcze raz z kompletem dokumentów. Następnego dnia placówkę wpisano, a ja w potulniejszym nastroju zadzwoniłem do miłej pani z nfz, że już. Pani się zainteresowała czemu to mi tyle zajęło. Opowiedziałem pani historię tak jak Wam ją opowiadam. Pani powiedziała, że jestem bardzo cierpliwą osobą. Po czym dodała, że mi się ta cierpliwość przyda poniważ tak się akurat składa, że przez te kilka dni cała procedura pozyskiwania numerów się zmieniła i muszę zacząć od złożenia nowego wniosku.
Krew uderzyła mi do głowy. Poczułem jak rozpala się we mnie szał. Jak najplugawsze słowa zbierają mi się na języku.
Odczekałem chwilę uspokoiłem się i najnormalniejszym w świecie tonem zapytałem czy wniosek mogę wypełnić CYFROWO, na co pani się roześmiała i powiedziała, że to hył oczywiście żart.
I mówię tu szczerze i bez ironii. Obyśmy mieli więcej takich urzędników jak ta pani bo bez tej puenty nie wiem czy byłaby to zabawna opowieść.